Na Smokach 2 byłam kilka dni temu razem z koleżanką i kolegą. Mogłabym podsumować film jednym słowem, ale wolę się rozpisać ;) Akcja tak jak w pierwszej części toczy się na Berg i w jej okolicach, a bohaterowie są tacy sami: Czkawka, Astrid, Szczerbatek i cała zgraja. Nic się nie zmieniło. Otóż błąd. Zmieniło się i to bardzo dużo - postacie są o wiele dojrzalsze z wyglądu, a niektórzy wyglądają wręcz staro, jak np. Wódz Stoik. Chce on, aby syn odziedziczył po nim "tron" i sam stanął na czele Bergijczyków (jeśli można tak powiedzieć...). Czkawka ma jednak swoje problemy. Któregoś razu podczas wycieczek ze Szczerbatkiem i testowaniem swojego nowego wynalazku - błon, które rozciągają się od nadgarstków, aż do pasa i pozwalają latać - napotyka na lodową wyspę, w której uwięziony jest statek. Nieznajomy statek, a raczej jego szczątki. Lodowa wyspa powiadasz.... Od razu ten motyw skojarzył mi się z Krainą Lodu, o której ostatnio było głośno, choć wątpię żeby reżyser się nią inspirował. Idąc tropem żeglarzy z nieznajomego okrętu, banda przyjaciół natrafia na Drago Krwawdonia - dawnego, tajemniczego znajomego Wodza Stoika, którzy rzekomo umie panować nad smokami i myśli, że jest jedyny. Prawie w tym samym czasie Czkawkę porywa Łowca Smoków, a raczej Łowczyni. Okazuje się bowiem, że jest to matka chłopaka, której nie widział od dnia swoich narodzin, kiedy Berg zaatakowały smoki, a jeden z nich porwał Valkę (matkę Czkawki).
Reszty musicie dowiedzieć się sami, a można to zrobić jedynie oglądając ten film - idźcie do kina! Naprawdę warto! Zastanawiam się, czy druga część nie była nawet lepsza od pierwszej... ;)





